To już naprawdę tuż, tuż… Jedni się cieszą na świąteczny klimat, inni kursują między sklepem a kuchnią, jeszcze inni szykują kreacje. Natomiast wiele z nas – rodziców stresuje się, JAK TO BĘDZIE Z DZIEĆMI PRZY STOLE.
Śpieszę z pomocą niczym Mikołaj z prezentami.
Przede wszystkim znajdź chwilę, odetchnij i zastanów się: Jakie są moje oczekiwania?
Czy one są realne? Bo jeśli Twoje dziecko na co dzień je wybiórczo to marne szanse, żeby w Wigilię rzuciło się na kapustę z grochem 😉 Dlaczego?
Powiedzmy sobie szczerze, nasze świąteczne potrawy to nie są jakieś fajerwerki smakowe dla dzieci. Grzyby, kapusta z grochem (wymieszana mamałyga), śledzie (fuj) itp.
Oczywiście nie mówimy dzieciom, że „tutaj to nic nie zjesz”, „nic Ci nie będzie smakowało”. Warto wykorzystać okazję – jeśli dziecko jest zainteresowane jakąś potrawą, to extra! Po prostu zdejmujemy oczekiwania z siebie i dzieci, że będą pałaszować.
Zerknijcie oczami dziecka…
Mama od rana poddenerwowana. Dziadek walczy z lampkami, które coś nie działają. Chcecie pomóc, ale zbywa Was burknięciem. Babcia, która zazwyczaj ma dla Ciebie mnóstwo czasu dziś krząta się po kuchni, nie zwracając uwagi na Ciebie i Twoje śmieszne miny (a przecież zawsze ją tak bawiły).
Rano mama piekła pasztet, ale nie pozwala Ci jeść, bo mówi, że to mięso. Dziwne. Zazwyczaj mówi, że właśnie masz zjeść mięso.
Do domu przychodzą jacyś obcy ludzie, na których mama z tatą mówią ciocia i wujek, a których ty widzisz chyba pierwszy raz. Albo co gorsza idziecie do jakiegoś nowego domu, gdzie co chwilę tata zwraca Ci uwagę, żebyś nie dotykał i nie zepsuł albo nie pobrudził.
Przychodzą kolejni goście, którzy ściskają i całują, a Tobie robi się niedobrze od perfum tej pani, co to w dodatku każe Ci mówić na siebie ciocia/babcia. Myślisz sobie: „babcia jest w kuchni, co ta kobieta ode mnie chce”. Wszyscy się na Ciebie gapią i cmokają na Twój widok, a Ty stoisz w niewygodnej sukience/ koszuli.
Nagle wyciągają jakiś kawałek tektury, na który mówią opłatek. Każą Ci to zjeść- to akurat spoko smakuje, jak wafelek. Gorzej, że wszyscy się ściskają i całują. I Ciebie też. Mama i babcia popłakują (mówią, że ze wzruszenia, ale czym do cholery jest wzruszenie?). Skoro płaczą, to chyba nie są szczęśliwe, a mama mówiła, że tak się cieszy na święta. Dziwne…
Siadamy do stołu, a na tym stole nie ma normalnego jedzenia. Normalnego, czyli takiego, co jecie na co dzień. Wszystko jest szare i bure, wymieszane i pociapane. O! Wypatrzyłeś półmisek z ładnym, kolorowym wzorkiem, babcia wyłapuje Twój wzrok i pyta, czy chcesz. Nieśmiało kiwasz głową, a w mgnieniu oka na Twoim talerzu ląduje ogromny kawał czegoś (już sam fakt wielkości Cię zniechęca), a do tego to coś ma okropną galaretowatą konsystencję.
Nawet pierogi z dziwnym czymś w środku. A przy stole po prostu śmierdzi jak w tym sklepie, gdzie są wymalowane wielkie ryby na ścianie. Ale jesteś twardy i wytrzymasz. Oni wszyscy siedzą i siedzą przy tym stole, a ty nie możesz wytrzymać, bo czekasz na najważniejsze.
NA ŚW. MIKOŁAJA.
I jak? Jak to widzisz?
Starczy emocji za 5 zwykłych dni, co?
No to teraz podsumowując
- PRZED pójściem w gości tłumaczcie, opowiadajcie, kto będzie, jak będzie, co będzie na stole, zapewnijcie, że znajdzie się też coś, co dziecko lubi.
- Zadbaj, żeby na stole było coś, co Twoje dziecko zna/lubi i zje (u nas np. oprócz pierogów z kapustą i grzybami są pierogi serowe dla dzieci) albo nakarm je wcześniej. Daj mu obiad, tak, żebyś Ty miała spokój ducha, że dziecko zjadło i się najadło. Zdejmij presję z siebie i z niego.
- Dla nas to potrawy wyjątkowe, kojarzące się ze świętami, sytuacją, może dzieciństwem. Potraw wigilijnych nie jemy na co dzień. Czyli są dla dzieci nowe. Nowe może wydawać się „dziwne”, „trudne”, może pojawić się niepewność.
- Potrawy wigilijne często są potrawami, w których wiele rzeczy jest wymieszane: sałatka jarzynowa, ryba po grecku, kapusta z grochem, kapusta z grzybami. Dziecko nie wie tak naprawdę, co je. I znów – skoro nie wie, co jest w środku, to może pojawić się lęk i niechęć.
- Często są to potrawy o intensywnym zapachu. Nie wszystkie dzieci to lubią. Dla niektórych może to być trudne.
- Nie zmuszamy do jedzenia. Nigdy. Zachęcamy, pokazujemy, mówimy, co to jest (super też w trakcie przygotowań wciągnąć w to dziecko).
- Jeśli wyrazi chęć spróbowania czegoś, to dajemy BARDZO MAŁY KAWAŁEK. Wielkości paznokcia. Wtedy mamy większą szansę, że spróbuje.
- Uważamy też na babcie i ciocie, które lubią wywierać presję: „babci będzie smutno jeśli nie zjesz”, „tak bardzo się dla Ciebie starałam” (sic!).
- Jeśli atmosfera robi się gęsta, dziecko jest poddenerwowane, to nie róbcie dyskusji przy stole, ale wyjdźcie sobie do drugiego pomieszczenia, przytulcie się, Ty rodzicu też weź głęboki oddech i pogadajcie.
- Ten dzień to zaburzenie codziennej rutyny – może mieć to wpływ na zachowanie dzieci, nie każde dziecko dobrze to znosi.
- Zdejmijcie oczekiwania z siebie i dzieci 😊
No i tylko/aż tyle.
Życzę Wam, aby ten świąteczny czas był dla Was DOBRY.
Wszystkiego smacznego!
Asia Sasin-Kowalczyk